About ten months later, poor Kaytek was spending most of the time in the wardrobe again, he did not want to eat, did not drink much either. It seemed he had difficulties with swallowing too.
Mum took him to the vet's again. And then again and again. Blood tests, drips to make him stronger (he was dehydrated), painkillers, antibiotics, some medicine to treat his mouth - his gums were all in wounds, eye drops (he had bloody tears). Everything to help him and ease his suffering. It did not last long (for a week?), but all the efforts seemed not to bring any positive effects. Kaytek was fading away and we thought, sadly, it was time to end his agony. Well, before mom managed to take the cat to the pets clinic again, he died.
I thought I would be able to hug Pusia and Kaytek when I would visit Poland, but I will not. Pusia is gone and there is no Kaytek any more either.
Little Kaytek - when he came to our home |
Kaytek - a few years ago.. |
Niedługo po śmierci Pusi, Kajtek zaczął chować się w szafie. Myśleliśmy, że mu smutno i brakuje mu siostry. Jednak ze względu na to, że kot przestał jeść, mam wzięła go do weterynarza. Po badaniach stwierdzono, że sześć zębów jest zepsutych i wymagają usunięcia. I tak się stało.
Po zabiegu kot był w marnym stanie, ale stopniowo dochodził do siebie. Wkrótce znów chętnie bawił się i jadł. Wszystko to było z dziesięć miesięcy temu. Ostatnio kot znów chował się ciemnych miejscach, nie jadł i prawie nie pił. Oczywiście mama zaniosła go do weterynarza, by sprawdzić, co się dzieje. Badania krwi, kroplówki na wzmocnienie, antybiotyki, maść do smarowania dziąseł. Wnętrze jamy ustnej Kajtusia wyglądało jak jedna duża rana. Jak smarować dziąsła kota - on po prostu nie dawał sobie tego robić. Był cały obolały. W jego łzach pojawiła się krew. Dostał więc też krople do oczu - mama starała się zakraplać, co też było trudne. Kolejna wizyta w klinice zwierząt i kolejna. Znów kroplówki, środki przeciwbólowe i antybiotyk. Wszystko to trwało tylko kilka dni. Niestety terapia nie przynosiła poprawy i doszliśmy do smutnego wniosku, że trzeba będzie zakończyć cierpienia kota. Następnego dnia mama, która opiekowała się Kajtkiem, miała iść z nim na ostatnią wizytę do kociej kliniki. W nocy, z piatku na sobotę, Kajtuś zmarł.
Miałam nadzieję uściskać nasze koty, kiedy przyjadę do kraju, ale już nie uściskam. Pusi już nie ma i Kajtka nie ma.